Łączna liczba wyświetleń

piątek, 3 marca 2017

"... z przymusowego wyboru."

Cześć :)

Maleństwo śpi, więc znów mam trochę czasu!!! Każda taka chwila to dla mnie na prawdę WIELE. Właściwie dopiero teraz, po ponad pół roku odkąd urodził się mój Skarb doświadczam czegoś takiego jak chwila dla siebie... I nie mogę sobie przypomnieć kiedy ostatnio czułam się tak... beztrosko. Chyba przed zajściem w [Właśnie słyszę ryk! O matko, dla czego??? To była ekspresowa drzemka pięcio-minutowa :/... hahaha udało się uśpić małego potworka!] ciążę.
W stanie błogosławionym miałam ogólnie różne stany, ale zawsze towarzyszyła mi myśl, że mały człowieczek w środku jest obecny w moim życiu cały czas. Po porodzie jest już inaczej i nie wiem jak wy, ale ja lubię to uczucie, że jestem po prostu, w końcu pojedyncza :D

W każdym razie, jeśli chodzi o tytuł, to gdy go wymyśliłam wydał mi się strasznie tandetny... ale taka właśnie jest prawda, więc postanowiłam się nie przejmować. :D

Od początku... O tacie maluszka nie będę pisała więcej niż jest to konieczne, aby nakreślić swoją historię. Z tej prostej przyczyny, że ten blog ma dla mnie między innymi charakter terapeutyczny
i nie chcę pisać o tym, o czym staram się zapomnieć... Chciałabym to z siebie wyrzucić, a potem wstać, odwrócić się, otrzepać sandały i nie odwracając się za siebie po prostu iść dalej... Mniej więcej w takiej kolejności. ["...Aaaaamamamamamahamamama..." - coś słaby sen ma ostatnio...]

Nie będę opisywała może swojej historii miłosnej, przejdę od razu do momentu gdy dowiedziałam się, że jestem w ciąży... Kiedy już u ginekologa moje przypuszczenia się potwierdziły byłam więcej niż zdruzgotana. Spojrzałam na współsprawcę tego Cudu i jak cios w twarz, z nóg zwaliła mnie myśl, że stoję przed chyba najbardziej nieodpowiednim kandydatem na tatusia, jakiego mogłabym znaleźć. Spadły mi klapki z oczu (może kiedyś napiszę coś o toksycznych związkach) i byłam przerażona! Dalsze nasze losy jako młodej pary oczekującej dzidziusia tylko utwierdziły mnie
w tym, że jedyną drogą do zapewnienia mi i mojemu dziecku nie-patologicznego życia było jak najszybsze "autowanie się" gdzieś daleko. Bowiem mój były luby był i nadal jest niedojrzałym alkoholikiem. I nie mogę powiedzieć, że jest zły do szpiku kości, bo bym skłamała. Myślę, że jest wrażliwy i ma na prawdę wiele zalet, ale te zalety giną w morzu piwa, które przecież "nie jest alkoholem" (to tak pokrótce, bo gdybym się miała rozpisywać...) I tu jest haczyk, dla wszystkich "dobrych" kobiet, które żyją z alkoholikami, albo w innych toksycznych związkach. "Bo on może
i robi źle, i jest agresywny, ale w głębi serca jest dobry..." Na pewno! Wierzę, że większość ludzi ma chociaż jedną zaletę, jednak jeśli facet pije lub zażywa jakiekolwiek środki psychoaktywne, to jak dobrego by nie miał serduszka, zawsze będzie krzywdził swoją rodzinę i jedynym sposobem na wyjście z takiej sytuacji jest leczenie dla niego (Z jego woli, bo pod przymusem nic nie da ), albo odizolowanie się od niego. (Na pewno napiszę coś o toksycznych związkach...) Mało tego, wytłumaczyła mi to ostatnio Pani Psycholog (oaza spokoju), że będąc z takim człowiekiem dajemy mu przyzwolenie do robienia rzeczy, których może później żałować, a będąc pod wpływem alkoholu,czy na kacu (Tak, na kacu też. To się nazywa zespół odstawienia, czy jakoś tak...) taki facet nie panuje nad tym co mówi/robi, chociaż myśli, że ma wszystko pod kontrolą.

I tak właśnie zostałam zmuszona do zostawienia go (przez niego), chociaż marzyłam o tym, żeby po prostu się zmienił i wziął odpowiedzialność za naszą trójkę. Wiele razy też kusiło mnie, żeby błagać go, by wrócił... ale to już temat na innego posta, albo od razu do zapomnienia.

czwartek, 2 marca 2017

Wtajcie! :D

Poranek dla siebie, w ciszy, z gorącą herbatą i śniadaniem to luksus odkąd zostałam mamą samowystarczalną. Dziś rano moja pociecha zasnęła sama, więc korzystam!!! :D

Dlaczego zdecydowałam się zacząć pisać? Trochę z potrzeby podzielenia się ze światem swoimi przeżyciami 
i trochę dla tego, by odnaleźć inne mamy borykające się z trudami samotnego wychowywania, 
od których mogłabym czegoś się dowiedzieć/nauczyć... 
Chciałabym też zająć się w końcu czymś innym niż: karmienie, przewijanie,usypianie i zabawa z moim słodkim niemowlakiem oraz mieć odskocznię od domowych obowiązków, których nigdy nie ubywa bez względu na to jak bym się nie starała. Czasem przez to wcale nie chce mi się starać!

Chciałabym też obalić pewne mity na temat rodzicielstwa, bo oprócz troski, zrozumienia 
i konstruktywnych porad, raz na jakiś czas, spotykam się z jakimś Mistrzem W Swej Dziedzinie - "SUPERMAMĄ", która dokładnie wie, że WSZYSTKIE dzieci robią tak i tak, potrzebują tego i tego oraz, że usypia się je w taki czy inny sposób. Nie będę się rozpisywać na temat tego co mnie w tedy ogarnia, kto doświadczył starcia z przemądrzałą osobą, ten wie :). Ach, jeszcze lepsze są kobiety samotne i bezdzietne, te to dopiero są specjalistkami od wszystkiego, od dzieci, związków... Oczywiście  nie wrzucam wszystkich do jednego worka, tylko... hm, zdarza się!

Miało być tytułem wstępu raczej lekko, a wyszło chyba trochę "marudząco", ale cóż ja poradzę, cieszę się, że mogę się wygadać zachowując anonimowość :D 

A Wy, słyszycie czasem coś za co chciałybyście udusić? :) Podzielcie się! Zawsze to lepiej dowiedzieć się, że nie jesteśmy same! :) :) :)

Ps. Daję słowo, że jak tylko sfotografowałam to ekskluzywne śniadanie, miłość mego życia otworzyła oczęta i zaszczyciła mnie niezadowolonym wrzaskiem. Zapomniałam, że kiedy ja 
z maluszkiem leżę to potrafi spać nawet dwie godziny w ciągu dnia, ale w samotności max to 20 min. Cóż... jogurt już trafia do małego brzuszka, ale zdążyłam wypić ciepłą herbatę!!! :D

Ps. 2 Wybaczcie wszelkie błędy stylistyczne/gramatyczne/ortograficzne... nie pamiętam już kiedy pisałam coś dłuższego niż wiadomość na facebooku.